Nie potrzeba nam
rakiet kosmicznych, superszybkich pociągów, bolidów Formuły 1. Czas, w którym
teraz żyjemy, zasuwa szybciej niż wszystkie te środki transportu razem wzięte.
Pomyśleć, że minął już rok od momentu, w którym ostatni raz użyłem polecenia
„publikuj” w panelu administratora borsuczego bloga. Notabene, powstał wówczas
najpopularniejszy i najpoczytniejszy post w jego historii. Minął rok. Wiele
zmieniło się wokół, wiele wody popłynęło w Wildze. Niemało też i potu, wylanego
przez obywateli Republiki Borsuczej podczas pracy nad zmianą świata na lepsze.
Oby nie na darmo.
Mówi się, że sztuka
jest najlepszym odzwierciedleniem „ducha” epoki w której ona powstaje. Jeśli
zdanie to jest prawdziwe, to żyjemy w nie tylko w ultraszybkich, ale także i
naprawdę ciekawych czasach, skoro kilka nadziubdzianych w większym lub
mniejszym ładzie kresek tudzież plamek da się sprzedać za miliony dolarów. Nasuwa
się pytanie: czym w takim razie jest ów enigmatyczny „duch” naszego czasu,
skoro można wyrazić go paroma kleksami? Chaosem? Spokojem? Pustką? Przesytem? Abstrakcją?
Unifikacją? Bałaganem? Rygoryzmem? Niczym nie skrępowaną wolnością? Pędem?
Stagnacją? Brakiem koncepcji? Czy może ich nadmiarem? Pytania, rzeczowniki,
przymiotniki i czasowniki można tu mnożyć w nieskończoność. Gdybym miał użyć
tylko jednego wyrazu, którym miałbym ująć jak najcelniej i najlapidarniej
esencję owego ducha, posłużyłbym się słowem: niepokój. Tak, swoisty niepokój
jest zasadniczą cechą naszej epoki. Dokładne opisanie, z czego on wynika, na
czym polega i czym skutkuje, to zadanie niemożliwe. Aby czytelnicy naszego
bloga nie uciekli na demoty lub ploteczka (o ile nie zrobili tego już po
lekturze pierwszych dwóch akapitów tego tekstu), musimy skupić się tylko na
jednym, łatwym do spostrzeżenia aspekcie związanym z owym niepokojem.
Gdzie szukać
przykładu, który potwierdzi nasze przypuszczenia? Swoistym papierkiem
lakmusowym będzie tu sfera, w której spotykają się i uzupełniają najbardziej
czułe receptory – duchowość i sztuka. Przenieśmy się zatem przed budowane
współcześnie świątynie, zaglądnijmy do ich wnętrz. Co nas tu czeka? Idealne
potwierdzenie naszej tezy. Chaos, kicz, niepokój nijak pasujący do nastroju,
który winien cechować przestrzeń sakralną.
![]() |
Kościół w Orłach k. Przemyśla |
Na wstępie muszę
zaznaczyć, że nie jestem zdeklarowanym wrogiem współczesnej architektury. Nie
mam zamiaru burzyć Manhattanu czy też warszawskich wieżowców, aby na ich
miejscu wznieść neogotyckie zamczyska lub zalatujące słodkawością secesyjne
kamieniczki. Wręcz przeciwnie, bardzo podobają mi się wznoszone przez ostatnie lata
neomodernistyczne budynki biurowe i mieszkalne. Cieszę się, że na moich oczach w
polskich miastach powstaje coraz więcej przykładów eleganckiej, a jednocześnie
funkcjonalnej architektury. Jednocześnie z całą mocą muszę podkreślić, że
oglądając większość kościołów wzniesionych w ostatnich 50 lat, łapię się z
przerażeniem za głowę. Często przypominają one indiańskie wigwamy,
instalacje fabryczne lub skocznie narciarskie. Albo mające się zaraz zawalić gruzy
po bombardowaniu Luftwaffe. Schrony wzniesione z myślą o przetrwaniu ataku
nuklearnego lub długotrwałych walk pozycyjnych. Zauważcie, że skojarzenia
gruzowo-wojenne, a więc pełne niepokoju, same nasuwają się na myśl. O wystroju
wnętrz tych świątyń zamilczę, niech w moim imieniu przemówią obrazy.
![]() |
Kobiernice k. Bielska-Białej |
Oczywiście,
byłbym niesprawiedliwy, gdybym stwierdził, że wszystkie świątynie wzniesione
przez ostatnie pół wieku czy to w Polsce, czy w Europie lub innych zakątkach
świata zasługują na potraktowanie materiałami wybuchowymi. Zdarzają się –
niestety, niezbyt często – budowle sakralne, które naprawdę zasługują na
uznanie. Ich architektura jest prosta w formie, bez wyszukanych udziwnień, a
jednocześnie tradycyjna, choć często dosyć minimalistyczna. Potrafi przy tym
stwarzać klimat sacrum. W Krakowie można znaleźć takie kościoły na obrzeżach
miasta – Klinach Borkowskich, Toniach. W Polsce dzięki Kościołom
greckokatolickiemu i prawosławnemu powstało wiele świątyń kapitalnych pod
względem formy bryły budowli i wystroju wnętrza. Cerkwie te są naprawdę i
nowoczesne, i na wskroś tradycyjne. Szukającym przykładów wspaniałej
architektury sakralnej mogę polecić je z zamkniętymi oczami. Niestety, są
chlubnymi, ale jednak – wyjątkami.
Skąd dokoła nas
tyle kiczu w budownictwie sakralnym? Niezrozumiałych dla odbiorców form? Czy to
my zbyt wąsko, zbyt konserwatywnie patrzymy na pojęcie „sacrum”, zamykając je w
granicach puszystego baroku? A może architekci wznoszący współczesne kościoły są
masonami i świadomie chcą odstręczyć wiernych z pomocą brzydoty? Nie, przyczyna
leży zupełnie gdzie indziej. Skoro współczesna architektura sakralna jest pełna
niepokoju, oznacza to, że nie była ona tworzona z myślą o Tym, który sam jest
Pokojem. Przy stawianiu kresek na planie budowli kontemplowano niekonwencjonalość
i oryginalność formy budowli i wyrazistość oddania przy pomocy betonowych
konstrukcji „ducha” epoki. Nawet, jeśli
na końcu tej myśli znajdował się gdzieś najważniejszy lokator wznoszonej
budowli, zgubiono Go po drodze. Szukano „ducha” epoki, nie zdając sobie sprawy,
ze jest on niepokojem. A czym jest niepokój? Brakiem Pokoju.
Niedaleko od
granic Republiki Borsuczej stoi kościół. Jego wnętrze zdobi figura Matki
Boskiej, jakich na pozór pełno w katolickich świątyniach. W zamyśle twórcy tej
rzeźby Madonna miała zasiadać na górskich skałach, lecz finalny efekt jest
zupełnie inny. Nieokreślona bliżej materia u stóp Maryi nasuwa raczej na myśl rakietę
NASA. Startującą właśnie, aby umieścić Bożą Rodzicielkę na orbicie. Czy nie
jest to świetna metafora naszych czasów? Czasów pełnych niepokoju, pędzących z
kosmiczną prędkością, czasów chcących duchową sferę człowieka wystrzelić w
kosmos. Za 100 lat nasze prawnuki spojrzą na Matkę Boską Rakietową. Prom kosmiczny,
na którym ona zasiada, będzie najlepszym symbolem prędkości, z jaką musieliśmy
się poruszać przez ogromne przestrzenie współczesnego nam świata. Jak je
ogarnąć? Chyba jednak potrzebne nam rakiety.