piątek, 28 stycznia 2011

Jednak Chucpa...

Wspólną decyzją, przy nieobecności jednego z konsulów (Andrzeja), podjęliśmy ustawę o skasowaniu wyborów - niestety Republika Stanów Zjednoczonych Borsuczej została narażona na cyber-atak ze strony jakiegoś złośliwca.
Przykro nam, że ta zabawa nie mogła zakończyć się tak jak chcieliśmy, niestety inicjatywy obywatelskie (jak chociażby marny blog) nie spotykają się z ciepłym przyjęciem niektórych elementów społecznych...

Dziękujemy wszystkim uczciwym wyborcom, postaramy się umożliwić Borsucze głosowanie bez możliwości oszustwa za jakiś czas.

Pozdrawiamy,
Borsuki

niedziela, 23 stycznia 2011

Wybory czy Chucpa?

Chłopaki rozpoczęli kampanię. Temperatura rośnie, aż płot paruje!

Zobaczcie, jak łatwo straciłem głosy (12 osób pozostało mi wiernych!)... Jaka była motywacja wyborców? Bo wygrałem poprzednie wybory i nie powinienem wygrywać po raz drugi! Cóż za społeczeństwo, cóż za podziękowanie za dobre rządy! Na szczęście Stany Zjednoczone Borsuczej to nie Polska i niech prawdziwe ideały republikańskie tkwią tutaj fundamentalnie, trwale i radykalnie. I to zdanie o ideałach republikańskich jest moim pierwszym hasłem wyborczym!

Ludzie podśmiewają się z Borsuków, że 3 chłopców starszych, poważnych, niedługo z wyższym wykształceniem (oby!), a się zajmują prowadzeniem... phi, jakiegoś bloga. No nie, myślę sobie, jak usłyszałem to się mi przewraca w żołądku - co komu przeszkadza czym się zajmujemy? W naszym narodzie to tak tkwi głęboko, że każdy się ogląda naokoło, a własnego podwórka to nie ma kto posprzątać. No a nawet jak się już zauważy, że u mnie coś nie gra, to zawsze jakiś Kowalski ma gorzej. I zamiast nauką, to się blogami zajmuje.

Pora więc odpowiedzieć wszystkim, po co są Borsuki? Ja, jako przyszły konsul, nadal będę podtrzymywał, że homines borsucentes, są homines ludentes - ludźmi bawiącymi się. Potrzebujemy rozluźnienia, wylania żali mieszkaniowych na zewnątrz - i polecam to wszystkim, nasz blog zmusza nas do przełamywania "cichych dni": w końcu zawsze czyjaś kolej na pisanie posta...
Po drugie, borsucza.blogspot.com jest przejawem naszej wolności i inicjatywy (łac. initium - początek). Człowiek jest od zapoczątkowywania różnych wydarzeń, rzeczy i możliwość robić to na bardzo wiele sposobów - jest wolny. I nawet jak są to tak małe rzeczy jak borsucza.blogspot.com to warto. Ostatnio na blogu sióstr Radwańskich (www.radwanskateam.com -POLECAM:) znalazłem motto jednej z nich: "zanim zbawisz świat, zbaw siebie". Nie wiem, czy to, że stałem się Borsukiem przyczynia się do mojego zbawienia, ale z pewnością przynosi radość i powoduje, że wreszcie na stancji w Krakowie czuję się niemal jak w domu (myślę, że nie tylko ja to mogę przyznać!). Nie potępiajcie nas, Borsuków, za zajmowanie się błahostkami i nie-zbawianie świata! To moje drugie hasło wyborcze.

Dziś chciałbym Wam jeszcze pokazać jak moi współlokatorzy zablokowali mi możliwość kampanii wyborczej, moją własną inicjatywę! Jak kilka godzin po rozpoczęciu głosowania-ankiety chciałem rozpocząć facebookową reklamę siebie;), konsul Andrzej zablokował mi drogę do komputera, wylatując na mnie z pięściami!

Następnie, chcąc skorzystać z świątyni dumania, nie dość że byłem powstrzymywany przez dłuższy czas, to zabrano mi papier, stwierdzając, że coś tak PIĘKNEGO nie może służyć do tak przyziemnych spraw! Czyż nie jest to skandal???

Chucpa trwa, jednak oświadczam, że się nie wycofuję! Wspierajcie mnie, moi drodzy, żeby republika nie stała się bezwzględną tyranią!
Carolus I

środa, 19 stycznia 2011

Lumen mundi

Trzeba nazwać rzeczy po imieniu: cnota cierpliwości nie jest moją najmocniejszą stroną... Miałem się wczoraj wytrwale uczyć do dzisiejszego testu z angielskiego. Miałem. Ale przed powrotem z miasta do borsuczej nory zajrzałem od tak sobie do księgarni św. Stanisława, a tam przy kasie niewinnie wyłożone leżały sobie nowiutkie, pachnące świeżym drukiem egzemplarze "Światłości świata", wywiadu z Benedyktem XVI. I tak jakoś samo się podniosło, podało miłej pani w kasie, wbiło kod pin i schowało do plecaka..
Po przyjechaniu do mieszkania zrobiłem sobie herbatę i już zmierzałem w kierunku kartek z angielskimi słówkami, kiedy mój wzrok padł na plecak, a myśl przeszyła czarną materię by ujrzeć ukryty we wnętrzu skarb... Chciałem przerzucić "tylko" pierwszą stronę, może ewentualnie przeczytać wprowadzenie.. Przez kolejne 2,5 godziny nie udało mi się przebyć 3 metrów dzielących mnie od skarbnicy wiedzy o języku angielskim.. Kosztowało mnie to kilka godzin snu, większe niż zwykle otumanienie w trakcie dzisiejszych zajęć, wielką niepewność przed i po teście (choć akurat słówka poszły mi nieźle, gorzej z transformacjami..). Zrezygnowałem z ostatniego wykładu i wieczoru w Beczce, czego owocem było przełożenie ostatniej strony wywiadu jakieś 2 godziny temu. Powoli dochodzę do siebie :) Benedykt jest naprawdę niesamowity, czuje się o wiele spokojniej i bezpieczniej wiedząc, że ktoś taki jak on (współ)kieruje Kościołem.
Pierwszy raz spotkałem się z Benkiem 5 lat temu przygotowując się do konkursu na podstawie jego tekstów o wierze. Już wtedy czułem, że się polubimy. Potem na 18 urodziny dostałem "Jezusa z Nazaretu" (czytałem to na kamienistych plażach Hastings) i zostałem totalnie oczarowany, jeśli można się tak wyrazić. Prosty (ale nie prostacki), trafiający w sedno i niezwykle przystępny sposób wyjaśniania wcale nie łatwych kwestii - bardzo rzadka umiejętność (ja takowej nie posiadam). Czasem aż trudno uwierzyć, że są jeszcze tacy mądrzy ludzie.
Potem były kolejne encykliki: Deus caritas est, Spe salvi i Caritas in veritate, już nie tak lekkie, ale wciąż niezwykle mądre. Na pożegnanie 2010 roku "pochłonąłem" posynodalną adhortację apostolską Verbum Domini. Momentami cięższe (zwłaszcza cytaty z innych dokumentów kościelnych), ale na stronach pisanych bardziej osobiście (łatwo je zauważyć, nagle pojawia się więcej Augustyna i innych ojców kościoła) od razu można poczuć cieplejszy ton i dużo lepiej się to czyta..
A ile jeszcze przede mną.. Aż miło pomyśleć że zbliżają się ferie, wolniejszy czas i.. kolejne godziny w fotelu z książką w ręku :)
Warto się nie wyspać dla przyjemności spotkania z Benedyktem XVI/Josephem Ratzingerem, bardzo polecam ;)

poniedziałek, 17 stycznia 2011

O pięknie w rolce papieru ukrytym.


Piękno czai się wszędzie - to nie tajemnica. Wiedział o tym Andrzej, kiedy przypadła jego kolej na zakupienie papieru toaletowego do mieszkania przy Borsuczej. Mógł przecież wybrać zwykły szary (i tani!) papier do...no sami wiecie - nie będę posługiwał się niecenzuralnymi wyrazami, bo to w końcu post o pięknie. Ważne jest to, że wybrał ten, który widzicie na zdjęciu. Kolorowy. Chciało by się rzec ornamentowany. Andrzej swoją decyzją skłonił nie do końca normalnego (bo kto pisze pierwszego od dwóch tygodni posta wybierając jako motyw przewodni rolkę papieru toaletowego?) współlokatora do głębokiej refleksji, chociaż kłopotliwe zagadnienie piękna gnieździ się w mojej głowie nie od dziś. Dlaczego kłopotliwe, spytacie? Otóż piękno można zobaczyć, a nawet dostrzec - w zapierającym dech w piersi rysunku, w zachodzie słońca, spadającym liściu. Znałem kiedyś gościa, który potrafił przez kwadrans kontemplować piękno truskawki i nie uważam, żeby miał nie po kolei w głowie (przynajmniej nie bardziej niż ja). Piękno jest dla mnie jednym z najsilniej przemawiających argumentów za istnieniem Boga - mogliśmy zostać stworzeni jako bezkształtna masa z przykrótkimi łapkami, szarą cerą i wyłupiastymi oczami(mili czytelnicy obdarzeni wyobraźnią: wybaczcie), a, dzięki Bogu, wiemy co to delikatność skóry, miękkość i czerwień warg, długie włosy lśniące w słońcu(z przyczyn technicznych podana została męska wizja piękna, znowu muszę prosić o wybaczenie, tym razem żeńską część czytelniczek). Może przeszliśmy już z tym do porządku dziennego, ale nigdzie piękno nie odbija się bardziej niż w kobiecie, pod tym względem najdoskonalszym stworzeniu na świecie.
Secundo - muzyka. Nie trzeba kochać harmonii Bacha, ani romantycznej wrażliwości Chopina - wystarczy wyjść na dwór, zamknąć oczy i usłyszeć krople deszczu, liście, ptaki - te najprostsze źródła dźwięku, które jednak, w zestawieniu ze sobą, z nieznanych nam bliżej przyczyn nigdy nie fałszują. Poza tym - instrumenty. Nie wiem czy też tak macie, ale mnie, mimo, że próbuję sobie grać na pianinie, nic tak nie rozkłada na części pierwsze jak dźwięk wiolonczeli, czy skrzypiec. Wrażenie, jak gdyby dusza chciała się wyrwać z ciała i iść tam gdzie powinna(tutaj każdy już sobie może dopowiedzieć). Nie da się tego pomylić z niczym innym. Polecam.
Wrócę teraz do odpowiedzi na pytanie: "dlaczego kłopotliwe?". Jak sami widzicie i z doświadczenia wiecie, łatwo się pięknem zachwycić widząc je, czy słysząc, (można też go oczywiście dotknąć, powąchać, poczuć, ale to nie ma być elaborat, tylko skromny post) ale dużo trudniej o nim, czego właśnie doświadczacie, a ja wespół z Wami, pisać. Poeci próbowali, ale im nie wyszło. Nawet autorzy Biblii byli ograniczeni niewyrażalnością piękna i chociaż pisali o Najpiękniejszym, to czujemy przecież, że nie udało im się Go wyrazić. Co tu dużo mówić - najpiękniejsze w pięknie jest to, że zamiast nieudolnie je opisywać i nad nim dyskutować, możemy go doświadczać. Nawet teraz. Wystarczy zwrócić uwagę.

Mi ka El?


P.S. A teraz, proszę Was, pięknie zagłosujcie w ankiecie po prawej stronie, pamiętając, że w każdej chwili możecie jeszcze zmienić głos oddany na Andrzeja czy Karola :)

AUDYCJA W RADIU BONUS!!!!

Uwaga, pod niniejszym adresem znajdziecie audycję nagraną 9 stycznia 2011, która dzień później pojawiła się w studenckim radiu Bonus.

 

Tutaj natomiast możecie posłuchać radia na żywo. Polecamy, ponieważ Borsuki wyraźnie łączy z Bonusem coraz więcej...;)

Pozdrawiamy,
Borsuki (jeszcze jeden śpi;)!

piątek, 14 stycznia 2011

UWAGA/ ATTENTION! 3566 WYŚWIETLEŃ!

Uprzejmie informujemy, że blog borsucza.blogspot.com niebawem osiągnie 4000 wyświetleń.
Dziękujemy Wam za zaufanie i zainteresowanie.
Od 17 stycznia ruszą wybory na konsulów - możecie w nich uczestniczyć, zachęcamy - realnie wpływa to na układ władzy w naszym mieszkaniu.

Liczymy na Waszą obecność i rozwój inicjatyw mieszkaniowych w innych ośrodkach studenckich!

Wasze Borsuki

czwartek, 13 stycznia 2011

Something dark is coming

Na Borsuczej dziś jakoś tak niepokojąco spokojnie.. Mniej do siebie mówimy, więcej czasu spędzamy poza norą, jakiś taki dziwny nastrój... Siedzę właśnie samotnie od godziny, jem obiad i słucham ścieżki z serialu wszech czasów..A konkretniej z drugiego sezonu. Jedna pozycja z listy zawsze przykuwa moją uwagę: "10. Something dark is coming", dziś wybitnie pasuje do atmosfery..
Możliwe, że cała sytuacja ma związek z czynnikiem dosięgającym swą władzą wielu z nas - czas zaliczeń i przed-sesji potrafi ogarnąć i przytłoczyć.
Tymczasem od jutra startuje DoK, Karol prowadzi jeden z pierwszych paneli o 17:00 w auli Collegium oo.Dominikanów. Warto przyjść i się z nim pospierać. A tymczasem mam nadzieję, że po wszystkich bitwach da się usłyszeć muzykę...

niedziela, 9 stycznia 2011

Borsuki na rykowisku (I W RADIO!)

Informacja:
W STUDENCKIM RADIO BONUS ODBĘDZIE SIĘ AUDYCJA O STUDENCKIM MIESZKANIU PRZY ULICY BORSUCZEJ.

JUTRO, w poniedziałek 10.01.2011 będzie można jej wysłuchać TUTAJ o godzinie:
11.00
16.00
21.00

W programie opowieści o konstytucji, minikoncert i szczegóły z życia konsulów.



ZAPRASZAMY
Andrzej, Karol i Michał
oraz radio Bonus
:)

sobota, 8 stycznia 2011

Kasia,Jeruszalaim, Kozienice i Niewolnica Izaura

No dobra, pora przerwać milczenie borsuków. A okazji po temu nie brak. Dziś w naszej norze wielkie poruszenie. Od rana wsłuchujemy się legalnie i w pełni uczciwie w głos naszej ukochanej Kasi. Gdy tego nie robimy, słuchamy współczesnej ortodoksyjnej muzyki chasydzkiej Matisyahu (również zgodnie z prawem;). Dawno nie mieliśmy tu tak miłego dnia (w sensie że zawsze jest spoko, ale dziś jest jakoś tak jeszcze lepiej). Obijaliśmy się (dosłownie i w przenośni), zjedliśmy wspólny męski obiad (surówka, ziemniaki i schab). A teraz szykujemy się na wieczorną rozgrywkę mrocznej gry "Najeźdźcy" z niecierpliwością wyczekując pięknych kobiet, które zgodziły się wziąć w tym udział. I jeszcze jedno: pobiliśmy dziś rekord ciepła tej zimy, na termometrze obok mnie 21°C, można siedzieć w koszulce, jest miło i przyjemnie. Po co to wszystko? Dobre pytanie.. Ale chyba nie do mnie :) Winą za to zamieszanie należy obarczyć człowieka, który 22 lata temu bardzo zalazł za skórę pewnej grupie pielęgniarek szpitala w Kozienicach. Kogo z nas nie zbulwersowałaby bezczelna decyzja o narodzinach w czasie trwania odcinka "Niewolnicy Izaury"? Widać niektórzy od początku lubią testować ludzką życzliwość i wytrzymałość na sytuacje graniczne. Ale cóż, bez tego Lolek nie byłby Lolkiem. Tak czy owak, nastąpił czasowy podział, nie jesteśmy już rówieśnikami, Karol się wyłamał i z Nibylandii powrócił do świata przemijającego czasu.. Choć z drugiej strony to przemijanie oznacza, że już tylko 33 dni do początku "Mission impossible: Badgers in Israel". W 915 rocznicę wezwania papieża Urbana II do wyzwolenia Ziemi Świętej ruszamy na krucjatę :) póki co wstawię nie nasze zdjęcie, ale jeśli Bóg pozwoli, za jakiś czas wstawimy nieco inne fotki ;)
I jeszcze link do piosenki wspomnianego Mateusza w temacie: http://www.youtube.com/watch?v=H8ULIw0Zgaw
Jerusalem...