środa, 27 marca 2013

Rakietowe sacrum


Nie potrzeba nam rakiet kosmicznych, superszybkich pociągów, bolidów Formuły 1. Czas, w którym teraz żyjemy, zasuwa szybciej niż wszystkie te środki transportu razem wzięte. Pomyśleć, że minął już rok od momentu, w którym ostatni raz użyłem polecenia „publikuj” w panelu administratora borsuczego bloga. Notabene, powstał wówczas najpopularniejszy i najpoczytniejszy post w jego historii. Minął rok. Wiele zmieniło się wokół, wiele wody popłynęło w Wildze. Niemało też i potu, wylanego przez obywateli Republiki Borsuczej podczas pracy nad zmianą świata na lepsze. Oby nie na darmo.
Mówi się, że sztuka jest najlepszym odzwierciedleniem „ducha” epoki w której ona powstaje. Jeśli zdanie to jest prawdziwe, to żyjemy w nie tylko w ultraszybkich, ale także i naprawdę ciekawych czasach, skoro kilka nadziubdzianych w większym lub mniejszym ładzie kresek tudzież plamek da się sprzedać za miliony dolarów. Nasuwa się pytanie: czym w takim razie jest ów enigmatyczny „duch” naszego czasu, skoro można wyrazić go paroma kleksami? Chaosem? Spokojem? Pustką? Przesytem? Abstrakcją? Unifikacją? Bałaganem? Rygoryzmem? Niczym nie skrępowaną wolnością? Pędem? Stagnacją? Brakiem koncepcji? Czy może ich nadmiarem? Pytania, rzeczowniki, przymiotniki i czasowniki można tu mnożyć w nieskończoność. Gdybym miał użyć tylko jednego wyrazu, którym miałbym ująć jak najcelniej i najlapidarniej esencję owego ducha, posłużyłbym się słowem: niepokój. Tak, swoisty niepokój jest zasadniczą cechą naszej epoki. Dokładne opisanie, z czego on wynika, na czym polega i czym skutkuje, to zadanie niemożliwe. Aby czytelnicy naszego bloga nie uciekli na demoty lub ploteczka (o ile nie zrobili tego już po lekturze pierwszych dwóch akapitów tego tekstu), musimy skupić się tylko na jednym, łatwym do spostrzeżenia aspekcie związanym z owym niepokojem. 
Gdzie szukać przykładu, który potwierdzi nasze przypuszczenia? Swoistym papierkiem lakmusowym będzie tu sfera, w której spotykają się i uzupełniają najbardziej czułe receptory – duchowość i sztuka. Przenieśmy się zatem przed budowane współcześnie świątynie, zaglądnijmy do ich wnętrz. Co nas tu czeka? Idealne potwierdzenie naszej tezy. Chaos, kicz, niepokój nijak pasujący do nastroju, który winien cechować przestrzeń sakralną.


Kościół w Orłach k. Przemyśla

Na wstępie muszę zaznaczyć, że nie jestem zdeklarowanym wrogiem współczesnej architektury. Nie mam zamiaru burzyć Manhattanu czy też warszawskich wieżowców, aby na ich miejscu wznieść neogotyckie zamczyska lub zalatujące słodkawością secesyjne kamieniczki. Wręcz przeciwnie, bardzo podobają mi się wznoszone przez ostatnie lata neomodernistyczne budynki biurowe i mieszkalne. Cieszę się, że na moich oczach w polskich miastach powstaje coraz więcej przykładów eleganckiej, a jednocześnie funkcjonalnej architektury. Jednocześnie z całą mocą muszę podkreślić, że oglądając większość kościołów wzniesionych w ostatnich 50 lat, łapię się z przerażeniem za głowę. Często  przypominają one indiańskie wigwamy, instalacje fabryczne lub skocznie narciarskie. Albo mające się zaraz zawalić gruzy po bombardowaniu Luftwaffe. Schrony wzniesione z myślą o przetrwaniu ataku nuklearnego lub długotrwałych walk pozycyjnych. Zauważcie, że skojarzenia gruzowo-wojenne, a więc pełne niepokoju, same nasuwają się na myśl. O wystroju wnętrz tych świątyń zamilczę, niech w moim imieniu przemówią obrazy.
 
Francja

Kobiernice k. Bielska-Białej

Oczywiście, byłbym niesprawiedliwy, gdybym stwierdził, że wszystkie świątynie wzniesione przez ostatnie pół wieku czy to w Polsce, czy w Europie lub innych zakątkach świata zasługują na potraktowanie materiałami wybuchowymi. Zdarzają się – niestety, niezbyt często – budowle sakralne, które naprawdę zasługują na uznanie. Ich architektura jest prosta w formie, bez wyszukanych udziwnień, a jednocześnie tradycyjna, choć często dosyć minimalistyczna. Potrafi przy tym stwarzać klimat sacrum. W Krakowie można znaleźć takie kościoły na obrzeżach miasta – Klinach Borkowskich, Toniach. W Polsce dzięki Kościołom greckokatolickiemu i prawosławnemu powstało wiele świątyń kapitalnych pod względem formy bryły budowli i wystroju wnętrza. Cerkwie te są naprawdę i nowoczesne, i na wskroś tradycyjne. Szukającym przykładów wspaniałej architektury sakralnej mogę polecić je z zamkniętymi oczami. Niestety, są chlubnymi, ale jednak – wyjątkami.
 
Cerkiew greckokatolicka w Olsztynie
Skąd dokoła nas tyle kiczu w budownictwie sakralnym? Niezrozumiałych dla odbiorców form? Czy to my zbyt wąsko, zbyt konserwatywnie patrzymy na pojęcie „sacrum”, zamykając je w granicach puszystego baroku? A może architekci wznoszący współczesne kościoły są masonami i świadomie chcą odstręczyć wiernych z pomocą brzydoty? Nie, przyczyna leży zupełnie gdzie indziej. Skoro współczesna architektura sakralna jest pełna niepokoju, oznacza to, że nie była ona tworzona z myślą o Tym, który sam jest Pokojem. Przy stawianiu kresek na planie budowli kontemplowano niekonwencjonalość i oryginalność formy budowli i wyrazistość oddania przy pomocy betonowych konstrukcji „ducha” epoki. Nawet,  jeśli na końcu tej myśli znajdował się gdzieś najważniejszy lokator wznoszonej budowli, zgubiono Go po drodze. Szukano „ducha” epoki, nie zdając sobie sprawy, ze jest on niepokojem. A czym jest niepokój? Brakiem Pokoju.

Matka Boska Rakietowa, zwana także jako Orędowniczka NASA
Niedaleko od granic Republiki Borsuczej stoi kościół. Jego wnętrze zdobi figura Matki Boskiej, jakich na pozór pełno w katolickich świątyniach. W zamyśle twórcy tej rzeźby Madonna miała zasiadać na górskich skałach, lecz finalny efekt jest zupełnie inny. Nieokreślona bliżej materia u stóp Maryi nasuwa raczej na myśl rakietę NASA. Startującą właśnie, aby umieścić Bożą Rodzicielkę na orbicie. Czy nie jest to świetna metafora naszych czasów? Czasów pełnych niepokoju, pędzących z kosmiczną prędkością, czasów chcących duchową sferę człowieka wystrzelić w kosmos. Za 100 lat nasze prawnuki spojrzą na Matkę Boską Rakietową. Prom kosmiczny, na którym ona zasiada, będzie najlepszym symbolem prędkości, z jaką musieliśmy się poruszać przez ogromne przestrzenie współczesnego nam świata. Jak je ogarnąć? Chyba jednak potrzebne nam rakiety.