czwartek, 24 listopada 2011

יְוּדִיָּה

"W odległej krainie żyli sobie...".
Spokojnie, tylko żartowałem. Jak zwykle jestem zmuszany do napisania posta, chociaż biorąc pod uwagę datę ostatniej publikacji specjalnie się nie dziwię.
Tak zwane zbiegi okoliczności ( przez chrześcijan zwane też "picem na wodę") zdarzają się w moim życiu często. A ostatnio nawet bardziej niż często. Wchodząc dzisiejszego ranka, jak zresztą co dzień, na fb, odkryłem zamieszczony przez znajomego filmik niejakiej Mor Karbasi. Jako że muzyka w języku ladino jest już przeze mnie od dłuższego czasu znana, a nawet lubiana (Yasmin Levy!), nie zdziwiłem się na ten widok, a jedynie przypomniałem sobie, że jakieś dwa lata temu słuchałem tej pani często i z przyjemnością (nie wypada napisać "namiętnie"). Przyznam, że natrafiłem na nią przeszukując fejsbuka i inne monstra społecznościowe z nadzieją odnalezienia osób, które dzielą ze mną nazwisko. Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy wśród potencjalnych krewnych odnalazłem śpiewaczkę z Izraela (co zresztą nie jest aż tak mało prawdopodobne). No cóż, mimo że to tylko pani która czaruje w ladino (miks hebrajskiego i hiszpańskiego), tak się złożyło, że akurat takiej muzyki słuchałem, szukałem i ją poznawałem. Opatrzność, czyli chrześcijański odpowiednik zbiegów okoliczności, działa, moi Drodzy, a Mor Karbasi, niczego Jej i jej nie ujmując, jest tego najsłabszym przykładem. Sugerując krótką i oczywiście spontaniczną nad tym refleksję, zostawiam Was sam(ych?) na sam(ych?*) z Mor - posłuchajcie .



* logicznie rzecz biorąc...

2 komentarze:

  1. Musisz popracować na stajlem, bejb.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu nie wyłapujesz pełni ironii, którą skrywa każde zdanie i jego przemyślany szyk, ka(lol)

    OdpowiedzUsuń