niedziela, 6 listopada 2011

Z dawnych czasów

W naszych ponowoczesnych czasach oszałamiającą wręcz karierę zrobiła jedna literka. E – bo o niej tu mowa – czytana z angielska jako „i” podbiła niemalże wszystkie dziedziny naszego życia. Mamy e-maile, e-rejestracje, e-pity, e-sądy, e-rozkłady jazdy, e-legitymacje, e–zakupy. Te ostatnie (poprzednie zresztą też) mają niewątpliwe plusy - często dają możliwość znalezienia przedmiotów, których odszukanie na własną rękę, bez internetu, byłoby o wiele trudniejsze.

W taki właśnie sposób, jakiś czas temu, zdobyłem pewien stary list. Nazwisko jego nadawcy, którym był greckokatolicki biskup przemyski Konstantyn Czechowicz, zapewne nic Wam nie mówi. Nawet być może w tym momencie w Waszych mózgach zapaliła się lampka z napisem „suchar” i macie zamiar przerzucić się na Pudelka. Nie róbcie tego. Postaram się udowodnić, że coś, co nie jest „e”, też może być ciekawe. A pamiątki przeszłości wcale nie muszą ustępować finezją i artyzmem wytworom naszych czasów. Wręcz przeciwnie.

Na pierwszy rzut oka, list biskupa Czechowicza wcale nie zachęca, aby zapoznać się z jego treścią. Ot, kawałek starego papieru, pomięty i poplamiony przez starość. Na dodatek, gryzie w oczy odręcznym pismem i archaiczną pisownią języka ukraińskiego. Gdy jednak przyjrzymy mu się bliżej, kreski układają się w litery, litery w słowa, słowa – w zdania, a zdania - w sensowną całość. Całość na tyle interesującą i piękną, że postanowiłem nie zamykać jej w swojej teczce, lecz podzielić się nią z Wami. Oto i ona:

KONSTANTYN

z Bożej łaski i błogosławieństwa Świętej Stolicy Apostolskiej

biskup przemyski, samborski i sanocki*.

Umiłowanej w Chrystusie, Czcigodnej Anastazji Struś, wieśniaczce w Pełkiniach,

pozdrowienie i arcypasterskie błogosławieństwo!


Z doniesienia czcigodnego urzędu parafialnego w Pełkiniach miło nam było dowiedzieć się, że Wy, czcigodna Pani, przejęci duchem prawdziwej pobożności i gorliwości o chwałę Bożą i o zbawienie swojej duszy, ofiarowaliście 200 koron na odnowienie starego obrazu Przeczystej Panny Marii do budującej się cerkwi w swojej wiosce.

Owa, jak na obecne przykre czasy, tak szczodra Wasza ofiara, świadczy dobitnie o Waszej żywej wierze i gorącej miłości do Pana Boga, o Waszym przywiązaniu do swojego św. Kościoła oraz do swojego przepięknego św. Obrządku. Tym czynem miłości do Boga daliście piękny przykład do naśladowania swoim współmieszkańcom, aby oszczędzali i przynosili swoje grosze jako ofiarę dla chwały Bożej, za którą Bóg tak szczodrze nagradza swoich ofiarodawców niebieskimi darami. „Radosnego dawcę miłuje Bóg”, mówi św. Apostoł Paweł (2 Kor 9,7), a „jaką miarą mierzycie, odmierzy się Wam”, upewnia nas sam Jezus Chrystus (Łk 6, 38).

Z prawdziwą radością wyrażamy Wam, czcigodna Pani, za waszą pełną miłości ofiarność, za wasze wzorcowe, religijne życie, nasze uznanie i pochwałę, a zarazem udzielając Wam naszego arcypasterskiego błogosławieństwa, prosimy Boga, aby stokrotnie wynagrodził Waszą ofiarę, aby na każdym kroku chronił Was od wszelkiego zła, zachował w mocnym zdrowiu na mnogie lata, a kiedyś, po szczęśliwie przebytej wędrówce tego życia, pozwolił Wam dołączyć do liczby swoich chorążych niebieskich.

Dano przy naszej katedralnej świątyni Narodzenia Św. Jana Chrzciciela w Przemyślu** dnia 18 maja 1908 roku.

+ Konstantyn

biskup

Parę słów mojego komentarza jako historyka. Pewnie dziwić Was może, że biskupowi Konstantynowi chciało się wysyłać tak piękny list do jakiejś wieśniaczki w zapadłej dziurze. Sprawa staje się o wiele bardziej zrozumiała, kiedy przeniesiemy się w czasie do maja 1908 roku. W Galicji Wschodniej, a więc i w okolicach Przemyśla, panuje wtedy straszliwa bieda. Kto miał trochę grosza, często był rzymskim katolikiem, natomiast wierni biskupa Czechowicza to przede wszystkim biedne chłopstwo, bez pieniędzy i nadziei na lepszą przyszłość. Jedni masowo wyjeżdżali za Ocean w poszukiwaniu chleba i dostatniego życia. Inni niekiedy polonizowali się i przechodzili na obrządek łaciński, który kojarzył się z prestiżem i karierą. Niewątpliwie, miał rację biskup Czechowicz, pisząc o „obecnych przykrych czasach”. W takiej sytuacji datek rzędu 200 koron (wówczas to prawdziwa góra kasy) przez grekokatolika wymaga szczególnej pochwały. Tym bardziej, aby i inni wierni greckokatoliccy, idąc za tym przykładem, mogli zerwać z obrazem biednego Kościoła chłopskiego. Wówczas cerkwie greckokatolickie mogły zacząć rywalizować o prestiż z kościołami łacińskimi, aby wierni nie porzucali swojego obrządku. Warto też zauważyć, że ofiarodawczyni to mieszkanka wsi szczególnie narażonej na latynizację, bo położonej na pograniczu osadnictwa polskiego i ukraińskiego (Pełkinie leżą przy linii kolejowej z Rzeszowa do Jarosławia, zaraz nieopodal tego drugiego miasta). Stąd też tak mocno biskup Czechowicz podkreśla „przywiązanie do swojego przepięknego św. Obrządku”, gdzie, na samym styku dwóch kultur, łacińskiej i bizantyjskiej, mogło być to szczególnie trudne.

Refleksję nad samą treścią listu pozostawiam Wam. Czy była ona warta odgrzebywania – moim zdaniem tak. Nie tylko dlatego, że w dobie e-maili i facebooka poplamiony kawałek papieru sprzed ponad 100 lat wygląda nieco egzotycznie.


Na dobranoc - przypisy dla hardkorów:

* Tu następuje wyliczenie dalszych tytułów biskupa Konstantyna: Prałat domowy i Asystent Tronu Papieskiego, Hrabia rzymski, Kawaler krzyża wielkiego Orderu św. Grobu w Jerozolimie i Orderu Żelaznej Korony II klasy, członek Towarzystwa Adwokatów Rzymskich św. Piotra, rzeczywisty tajny Radca Jego c[esarskiego] i k[rólewskiego] Apostolskiego Majestatu***, Członek Izby Panów Austriackiej Rady Państwa i Sejmu Królestw Galicji i Lodomerii z Wielkim Księstwem Krakowskim.

** obecny kościół oo. Karmelitów pw. św. Teresy

*** chodzi tu o cesarza Austro – Węgier


3 komentarze:

  1. Pełkinie to nie zapadła dziura. Z tej miejscowości pochodził jeden z błogosławionych dominikańskich - o. Michał Czartoryski - który zginął w Powstaniu Warszawskim.
    List jest z 1908 r - o. Michał miał wtedy 11 lat.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Owszem, w Pełkiniach znajdował się pałac Czartoryskich, w którym urodził się bł. Michał. Nie zmienia to jednak faktu, że była to typowa wieś podobna setkom innym w biednej i zaniedbywanej przez Austriaków Galicji.

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny tekst, sztuka polegała na tym, by pozornie nieciekawym listem "jakiegoś" biskupa żyjącego sto lat temu udało się zainteresować czytelnika. Tobie to się udało. Dzięki

    OdpowiedzUsuń