niedziela, 19 grudnia 2010

O Janie, Józefie i jajecznicy.


Post pojankowy, wielbieniowo-podsumowujący.

Trzy dni, trzy osoby, z Trzema Osobami, trzech Ojców, średnio trzy godziny snu dziennie, trzy posiłki w ciągu dnia i tyleż talerzy na stole po powrocie. Trzy to dobra liczba jak mawiają Niektórzy ;). Kiedy piszę tego posta, towarzyszy mi już nastrój nocny, jeżeli wiecie o co mi chodzi (a jeśli nie wiecie, to najważniejsze elementy składowe tej specyficznej atmosfery to: lekko przyciemnione światło, powoli ogarniająca człowieka senność[tutaj znany Wam już dobrze Ziąb i jego kolega Mróz wyjątkowo okazują się pożyteczne] i głęboki spokój). Może więc być lekko nieskładnie i zawile, ale wybaczcie - do napisania jest wiele, a ciężko to "wiele" ubrać w słowa.
Myśl o rekolekcyjnym wyjeździe jankowym (dominikańska grupa wielbieniowa, jakkolwiek to brzmi) zawsze budzi we mnie jakiś wewnętrzny opór. Co jednocześnie jest najlepszym przykładem tego, że czasem warto iść pod tzw. prąd, bo zawsze wracam z takiego wyjazdu hm...usatysfakcjonowany, chociaż oczywiście nie o satysfakcję tu chodzi. Tym razem pojechaliśmy całą Borsuczą Ekipą Krakowską(zwaną dalej BEK) do Zakrzowa, zrobić coś z naszym, wybaczcie Panowie, mocno zafajdanym życiem. *Dygresja, dla tych którzy nie byli: Zakrzów to zupełnie wyrwane z rzeczywistości miejsce. Położone w górach, w lesie, na uboczu (nawet jak na standardy górskie), a zimą szczególnie urokliwe. Idealne na rekolekcje, wyciszenie i nieustannie, przynajmniej we mnie, budzące chęć postawienia sobie tam prywatnej pustelni. Koniec dygresji. * Pojechaliśmy więc wysłuchać kilku konferencji Ojców, a przede wszystkim wielbić, adorować i pozwolić Bogu zrobić coś z naszym Sami-Wiecie-Jakim życiem. Warto dodać, że swoisty patronat nad całym wydarzeniem sprawował św. Józef, którego coraz bardziej zaczynam doceniać. Może i faktycznie, jak twierdzą przypisy w tysiąclatce, anioł, który się mu przyśnił był jak najbardziej rzeczywisty, nie jakaś tam metafora. Ale kiedy pomyślę sobie na jaką Facet musiał zdobyć się odwagę i do jakich pokładów pokory musiał się dokopać żeby zaryzykować wszystko - życie Maryi, swoje, nie mówiąc już o takich "drobnostkach" jak ogólne potępienie i wstyd, to budzi się we mnie szacunek. Najlepsze jest to, że pomimo wszystkich wątpliwości posłuchał od razu i nie tworzył żadnych planów. Poszedł do Egiptu, "tak o", zupełnie w ciemno (jak to w Egipcie bywa). Kożmusz. Eh, dzielenie grupkowe mi się udzieliło :P Wybaczcie.
Wracając do samego wyjazdu - było intensywnie, bez wielkich fajerwerek, na Adoracji 1/3 kaplicy spała, podczas Mszy co chwila coś się sypało, jak nie nagłośnienie, to ziemia z kwiatków, ale...No,była Łaska. I ciągle jest. U Chłopaków też. U mnie przejawia się przez spotkanie z pewnymi osobami, teraz przez wielki spokój , a u Nich przez zrobienie pysznej, żółtej jajecznicy. Wiecie, taki akt miłości nie zdarza się u nas często - trzeba docenić :D Chociaż mogliby zrobić naleśniki, z bananem (równie żółtym)na przykład ;) Ale to już chyba zaawansowane chamstwo z mojej strony, więc może jednak nie wspomnę o tych pysznych naleśnikach z bananem.
Hm, kiedy piszę te ostatnie słowa, chłopcy właśnie zawzięcie o coś się kłócą(w myśl męskiej solidarności, nie wypada mi wspominać o co), ale jakoś tak...z miłością :D. Dobrze, koniec drwin - łóżko wzywa i nawet te 15C (tak, specjalnie zaniżam, żeby wzbudzić w Was litość)mnie nie powstrzyma, żeby oddać się w ramiona kochanki - Snu. Zapomnijcie, proszę o tym ostatnim, kiczowatym fragmencie i życzcie nam po prostu męskiego, twardego snu:P
Długo, fuj, koniec.

M P J C.

P.S. Do Właściciela różańca, którego szczęśliwym posiadaczem jestem ja, Michał Karbasz: mam nadzieję, że na wpółprzytomna modlitwa podczas spaceru o ok. 5 nad ranem podziałała i Szanowny Właściciel nie ma już, w przypadku kiedy wyjdzie z domu zbyt szybko, wygodnego pretekstu, żeby zrzucić winę na pewne części ciała i zwolnić. Ostatecznie, bycie punktualnym wymaga precyzji idealnej i niczym prostym nie jest :)

12 komentarzy:

  1. Yay! Naleśniki to jest to! A i jajecznica (podstawowe męskie danie popisowe) jest niczego sobie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. delegat BEKu na Beczkę,szlachetny Jędrzej Bułą zwan,doniósł o bardziej doniosłych wydarzeniach jankowo-wyjazdowych... z troski o własne życie tutaj urwę ten wątek:P
    natomiast naleśnik to w dobie niepewnej pogody absolutnie konieczny constans. z fasolką szparagową inside np,mniam mniam

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, to były nieco inne trzy dni, takie trochę kadesz :) borsuki wyjechały z nory na ważne Spotkanie i chyba się udało. Bardzo lubię chwile i miejsca, kiedy mogę być sąsiadem Szefa wszystkich szefów. A Janki w Zakrzowie to właśnie taki czas i miejsce. O dowolnej porze można było się do Niego przejść, posiedzieć, pogapić się, pomarudzić, coś przemyśleć albo nie myśleć nic i nie patrzeć przy tym wszystkim na zegarek .. :)
    Z drugiej strony ludzie, nienormalni tak jak my :) szalone zjazdy na sankach (które szczególnie długo zapamięta Karol), bitwy śnieżne, nieapetyczne dowcipy przy posiłkach, konsumpcja kawy, pepsi i innych używek ciastkowych, a przede wszystkim wiele rozmów, nie zawsze łatwych, ale chyba dobrych rozmów - czyli intensywna perychoreza :)
    A w domu.. Migel zapomniał napisać, że tuż po powrocie zrobił dla nas gorący budyń czekoladowy co pomogło przetrwać godziny przywracania normalniejszej temperatury. Chociaż nora jak była mroczna tak wciąż jest, ale jakoś tak bardziej znośnie się w niej teraz marznie. Ale zostały nam już tylko dwa dni i wracamy do domowych ognisk i pieleszy :D
    Następnym razem będą zatem naleśniki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Yeah.
    Po primo: Być sąsiadem Szefa - no, tuście trafili w sedno. W ogóle nie wiem, czy Wam też, ale mnie się ten Zakrzów kojarzył, taki zasypany po dachy, z jakimś mega wypaśnym kurortem narciarskim. Takie Chamonix.
    Po secundo: takiego Józefa, co to go poznaliśmy z Zakrzowie, trzeba by odkurzyć porządnie, powywalać z szopek tego staruszka nieporadnie wspartego na kiju i wbić do głowy Polakom katolikom, kim to on był naprawdę. Może by to trochę zniszczyło "klimacik świąteczny", ale przynajmniej prawdziwe by było.

    Po tertio: Nie wzbudzacie już w naszych sercach żadnej litości. Może i nie macie tropików, ale: JAJECZNICA? NALEŚNIKI? BUDYŃ????!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. a jak ja ostatnio prosiłam o naleśniki to szans na nie było brak... chlip...

    No chłopaki, trochę więcej idealności w tej waszej idealnej trójce nie zawadzi. I te kłótnie konsulowe... najczęściej zupełnie bez sensu, ale ostatnio jakoś z pożytkiem, bo mi się brat ogolił :)

    Nie zapadajcie w sen zimowy, włączcie ogrzewanie!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Uff, przygrzało ostatnio, mróz odpuścił - piecyk nareszcie odpoczywa.
    On nie dostaje ani jajecznicy, ani naleśników, ani budyniu. Ciekawe czy jemu nie jest zimno? Ciekawe czy taki konsul Andrzej piecykiem się przejmuje? Jego losem, bytowaniem...?

    Trochę HUMANITARYZMU tu należy wprowadzić.
    Od stycznia będziemy mieli przyrost liczby mieszkańców, ciekawe czy to pomoże w zmianach...

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyżby jakieś zmiany lokalowe? O_o

    OdpowiedzUsuń
  8. Och, Karolo, budujesz napięcie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ja myślę Karol, że piecyk przede wszystkim lubi jak mu ciepło:) i żeby mu dostarczyć do tego odpowiednią ilość gazu tudzież innego źródła energii, niekoniecznie w postaci naleśników (z kiwi są pyszne...) czy budyniów:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oczywiście, ale przecież 15-16 stopni to ciepło!
    Chciałbym zauważyć, że na Borsuczej jest cieplej niż np. na Marsie, który jest jedną z niewielu planet możliwych do zamieszkania przez człowieka! Przynajmniej twierdzi tak NASA...

    :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie jest to mróz, ale myślę, że skoro tak zastanawiasz się nad potrzebami piecyka, to zwłaszcza w zbliżającym się czasie sesji, ucieszyłby się jakbyście mu dorzucili trochę paliwa i ogrzali kilka stopni bardziej:) Nie mówiac już o tym jak pozytywnie by to wpłynęło na jednego z konsulów, któremu pewnie trudno się uczyć w chłodzie...
    Wesołych Świąt kochane Borsuki!

    OdpowiedzUsuń
  12. a piecyk sobie myśli: "co oni sobie myślą? że jest mi lepiej jak włączają ogrzewanie? że muszą się o mnie martwić?" :P

    OdpowiedzUsuń