czwartek, 10 marca 2011

Post o postach

Poproszono mnie, żebym lekkim i zabawnym postem o Izraelu zakończył naszą fotorelację (z naciskiem na foto:)). Miałem to także zrobić w celu naoliwienia, ostatnimi czasy, nieco zardzewiałego licznika odwiedzin. Cóż, nie będzie posta o Izraelu. Ale już się tłumaczę: każdy kto w swoim życiu napisał coś więcej niż listę zakupów wie, że próba stworzenia czegoś pod przymusem, ("Michał, ale WIESZ, że to twoja kolej na posta?") albo na temat , który aktualnie nie przypada do gustu(chociaż Izrael był cudowny!) musi skończyć się porażką, a w najlepszym wypadku będzie to "produkt" jakościowo niezadowalający. Bez weny ani rusz. Jak ją znaleźć? Ja na przykład siadam do pianina, które pozwala wyrzucić wszystkie "śmieciuszki"* z głowy. Metoda w 100% sprawdzona, chociaż za chwilę się okaże co z tego wszystkiego wyjdzie i czy aby przypadkiem Was nie zanudzę. Bo widzicie - tym razem podczas, przyznaję, głośnego grania,(Michał sam w domu!:)) w mojej głowie pojawiło się słowo: "gadżety". Trochę z ni gruchy ni z pietruchy, ale spróbujemy, pomyślałem(muszę przejść do meritum, bo za chwilę powstanie mi post o poście**). Do rzeczy. Czymże są owe tajemnicze gadżety? Istnieją dwie szkoły interpretacji***. Pierwsza twierdzi, że to klasa przedmiotów fajnych, choć zupełnie zbytecznych, na chęć posiadania których wystawieni są szczególnie faceci(a nie mężczyźni). Takie gadżety to np.: wszelkiego rodzaju konsole PSP, jeszcze bardziej plazmowe telewizory, 20-funkcyjne scyzoryki**** i inne takie iPhony...
Już od dziecka byliśmy(jesteśmy?) na nie podatni. No bo który z nas nie chciał mieć adidasów ze świecącą lampką z tyłu, albo koszulki z woreczkiem na coca-colę(żeby to była coca-cola!). Pamiętam kolegę z podstawówki, który długi czas chwalił się "mówiącym"zegarkiem. Tylko, że komu to tak naprawdę, poza głuchoniemymi, potrzebne? Oczywiście panie też nie są zupełnie odporne. Rozumiem, że istnieje coś takiego jak potrzeba bycia piękną i otaczania się tym, co ładne, ale czy ten piąty pstrokaty wazonik na biurku ,z którym właściwie nie wiadomo co zrobić, albo różowawa komóreczka do pary z takimiż kolczykami okraszonymi jeszcze dodatkowo cyrkoniami, to jeszcze ciągle ta potrzeba, czy już tylko jej karykatura?
Druga szkoła dotyczy gadżeciarstwa "duchowego", czyli wspomnianych już wyżej śmieciuszków, które czają się z tyłu głowy i regularnie upominają się o nasz czas i myśli. Tutaj już nie ma ustalonego kanonu - każdy wie, czym najczęściej się zajmuje, albo na co zwraca uwagę, a co po nawet krótkim przemyśleniu sprawy wydaje się być nieuzasadnione, jeśli nie zupełnie zbyteczne.
Myślę, że świetnym przykładem jest czas sesji - wtedy aktywują się wszystkie systemy broniące nas z oddaniem przed solidną pracą, a wszelkie zapychacze czasu mają pole do popisu. Jestem pełen podziwu dla administratorów Facebooka - normalny portal już dawno byłby w takich okolicznościach zapchany i działałby z prędkością postrzelonej klapkiem muchy(jakoś tak mi się napisało:)). Są oczywiście gadżety dużo bardziej zaawansowane i mniej oczywiste niż poczciwy fb. To wszystko to, czym próbujemy uzupełniać życie, albo dodać sobie wartości jeśli mamy jakieś kompleksy, rozmowy o niczym. Śmieci. Niepotrzebne. Nie tędy droga, jeśli chcemy się poczuć lepiej i pewniej w życiu. Cóż, sam wielkiej wprawy w wykopywaniu(bo tylko na to zasługują) gadżetów z głowy nie mam, ale z doświadczenia wiem, że jeśli od czegoś uda się oderwać, to uczucie wolności i lekkości jest wtedy bezcenne. W większości mamy post, a żeby post miał jakiś sens nie można go zrobić tylko po to,"żeby był". Jeśli zrezygnujemy z czegoś co nam do dobrego(i nawet przyjemnego) życia niepotrzebne, to niezależnie od przekonań religijnych, zyskany czas i myśli będziemy mogli poświęcić komuś potrzebującemu, bliskiemu, albo chociażby sobie. Tyle, że już bez organizowania "balu przebierańców" przed sobą samą\mym.

Ubierajcie się (jeszcze tylko przez moment) ciepło i elegancko*****,
M.



P.S. Na koniec jeszcze akcent izraelski, a zarazem niespełnione marzenie naszej wyprawy, czyli typowy śmieciuszek. Choć przecież każdy by chciał, żeby już stał się przydatny...







* inaczej popierdółki, bzdety;zwrot portugalistyczny :)
**cóż za błyskotliwe zdanie -aż mi szkoda, że napisałem je przez przypadek! No bo zobaczcie: pierwsza część opowiada o pisaniu posta, a druga o przeżywaniu go. Tzn. Wielkiego Posta:)
***stworzone właśnie przeze mnie, więc nie szukajcie w słowniku.
****ok, nie mówię, że się nie przydają, ale wiecie o co chodzi - normalny człowiek nie korzysta na co dzień z piłki do tytanu.
***** dla niewtajemniczonych: http://www.beczka.krakow.dominikanie.pl/post/
****** i przepraszam za te wszystkie gwiazdki - jestem uzależniony,(śmieciuszek?) a przypisy górne nie działają...

5 komentarzy:

  1. ...oooch,ze świecącymi adidasami to ja się,przepraszam,nie zgodzę!-ewidentnie,konieczne każdemu 10-latkowi pokolenia 90'minus!-bo i jakże zrobić potańcówkę w ciemności do smerfnych hitów bez tego?-hę??
    natomiast reszta śmieciuszków* ma miejsce pod zgrzebno-postnym dywanem. I agree.
    Gadżeciara

    *gwiazdki mogą ewentualnie zostać;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem Panie Michale skąd taki krytycyzm wobec gadżetów. Sam co prawda ich nie używam, ale brakuje mi w Pana wywodzie szerszego kontekstu. Dlaczego potrzeba jest posiadania gadżetów u różnych osób, hę?

    Może nie po to by służyły w jakimś praktycznym celu, lecz po to by zwracać uwagę osób na których opinii gadżeciarzowi zależy? Temat do szerszej dyskusji, jeśli nie szkoda czasu ;)

    Pozdro z Łodzi

    OdpowiedzUsuń
  3. Po co nam gadżety? Bo, jak mi się wydaje, w pewnym wieku mamy nieodpartą potrzebę PRZYNALEŻNOŚCI do jakiejś grupy. a jak tu przynależeć jeśli się nie ma, choćby, koszulki z płynną prawie Colą?
    Natomiast, co ciekawe, podobno współcześnie bardziej jesteśmy nastawieni na indywidualizm. więc co? Spersonalizowane gadżety?
    może takie, które mają mowić: "jestem jedyny, niepowtarzalny i wyjątkowy, dlatego nie poddaję się ogólnej modzie noszenia Tshrtów z Colą, ale noszę Tshirt droższy o 100zł z 7Upem na przykład..."

    OdpowiedzUsuń
  4. http://uk.ign.com/videos/2007/09/06/into-the-wild-movie-clip-things-things-things?objectid=944934

    W powyższym filmiku pan Alexander wyraża moje zdanie na ten temat!

    Z drugiej strony myślę, że życie zapycham o wiele częściej nieco bardziej psychicznymi gadżetami niż koszulka z cocacolą i czapeczką z Izraela... Myślę, że te "psychiczne gadżety" i zaśmiecenie duszy są przyczyną tego, że pocieszenia szukamy w posiadaniu rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  5. jak słyszę/czytam tego typu rzeczy to przypomina mi się reklama sprzed paru lat(którą ktoś mi ostatnio przypomniał-oczywiście nie pamiętam kto..) a mianowicie - "bądź sobą - wybierz pepsi" Wszystkim się mówi - "bądź sobą" do tego dodajemy prostą regułę logiczną i wychodzi nam, że wybieramy to co wszyscy. I tak się gromadzą i te fizyczne i te "duchowe"(choć ja bym ich tak nie nazywała) gadżety ;) ew. można iść w psychologię ewolucyjną - też ma ciekawe wyjaśnienia takich zjawisk;)

    OdpowiedzUsuń