sobota, 10 grudnia 2011

Galeriowe szopy



Chyba większość z nas może wyliczyć co najmniej kilka jednym tchem. Wielkie galerie handlowe stały się poniekąd wizytówką naszych czasów. Każde miasto, i duże, i małe, i z wypasionymi furami na ulicach, i z kolejkami przed urzędem pracy, chce poszczycić się takim gmaszyskiem, które będzie najdobitniej potwierdzać prestiż jego samego tudzież jego mieszkańców. Na ogół (choć nie zawsze) budynki te są potworkami ponurej architektury postmodernizmu, zajeżdżającymi z daleka pretensjonalnością. Nawet, jeśli są one budowane w myśl jakiejś idei architektonicznej, to mogę się założyć, że i tak jest ona mało czytelna lub zupełnie nieważna dla odwiedzających te przybytki. Zewnętrzna forma architektoniczna w galeriach handlowych jest tylko dodatkiem – oczywiście, im okazalszym, tym lepszym – do eksponowanych we wnętrzach treści. To właśnie wnętrze ma olśnić klienta, a tym samym zachęcić go, aby wziął udział w niezapomnianej podróży do zakupowego raju. Szczęście jest tam dosłownie na wyciągnięcie ręki, poruszającej się po linii prostej półka – koszyk. Wspaniała podróż za jeden uśmiech do portfela, czy też, jak kto woli, za pięć przycisków (PIN i zielony). Prościej się już nie da.

Nie inaczej jest w przypadku najsłynniejszej świątyni konsumpcjonizmu w naszym grodzie. Galeria Krakowska to naprawdę potężny obiekt, zewnątrz robiący jednak nieciekawe wrażenie. Elewacje wykonane są z ziejących pustką szklanych elementów (odpadających co pewien czas), gdzieniegdzie widać trochę surowej cegły. Nieco smaczku dodaje zegar w stylu art deco, reszty dopełniają toporne, stalowe elementy i zimny beton. Wnętrze – to już zupełnie inna liga. Od pierwszego spojrzenia przytłacza ono mnogością wszystkiego. Czego tam nie ma! Ruchome schody, shopy (czytaj: szopy), dostatek wyrobów najróżniejszych. Pod sufitem tysiące światełek migoczą niczym gwiazdy na niebie - prawdziwym niebie konsumenta. Każdy znajdzie tam coś dla siebie, zarówno dla ciała, jak i dla ducha. Możemy zjeść fast fooda, elegancki obiad, deser. Nabyć ostatnie bestsellery książkowe i muzyczne. Przejrzeć najświeższą prasę. Zaopatrzyć się w sprzęt narciarski na zbliżający się urlop. Rozejrzeć się za prezentami pod choinkę. Lwią część galeriowych szop stanowią butiki z ubraniami, i to bynajmniej sprzedawanymi na nie kilogramy, lecz za grube pieniądze. Na czym polega wartość tych ciuchów? Ano na tym, że mają metkę, a na tejże metce logo znanej firmy. Bez tego drobiazgu byłby one warte tyle, co dniówka wyrabiającego je Chińczyka. Ciuchy zabrudziły się? Oddamy do położonej tuż obok pralni. Przyszliśmy z dziećmi? Nie ma sprawy, możemy oddać je do „kulkowo-bawialni” lub zabrać do właściwego sklepu z dziecięcym asortymentem. Umyjemy samochód, zrobimy sobie manicure, załatwimy sobie kredyt. Pogadamy ze znajomymi, pójdziemy na spacer z rodziną. Słowem - galeria może stać się wyłącznym miejscem spędzania wolnego czasu i zastąpić nam własny dom. W tym ostatnim, zamieniającym się wówczas w hostel, pozostaje nam właściwie tylko spać.

Po co wyliczam to wszystko? Nie chcę, abyście zrozumieli mnie źle. Nie jestem przeciwnikiem istnienia takich miejsc, jak Galeria Krakowska. Nie mam zamiaru jeździć po nich buldożerami, ani też optować za handlem wymiennym pod budką z piwem. Po latach komuny i sklepów z pustymi pólkami takie miejsca naprawdę nam się należą. Uważam jednak, że przyjęcie w pełni stylu życia, który promują galerie, prowadzi właściwie do nikąd. Znajdując się w galerii możemy bowiem odnieść wrażenie, że wszystko, co potrzebne do szczęścia, jest dostępne na wyciągnięcie ręki z portfelem. A tak wcale nie jest. Kiedy kupowanie staje się celem samym dla siebie, lub co gorsza – nałogiem, możemy mówić o swoistej „galeryzacji” życia konsumenta. W niedzielne popołudnie, zamiast pospacerować po rynku, przejść się bulwarami nad Wisłą czy też delektować się smakiem zapiekanki na Kazimierzu, człowiek „zgaleryzowany” woli przemierzać kolejne sklepy z markowymi ciuchami, przymierzać dziesiątki par butów, zjeść w McDonaldsie lub Burger Kingu. Świeże powietrze zastępuje mu wszędobylski zapach markowych perfum, a ciszę – muzyka z galeriowych głośników lub stylowego ipoda. Fatalnie się czuje, kiedy nie ma na sobie markowych ciuchów, kiedy nie nadąża za najnowszymi trendami mody. Galeria staje się symbolem jego stylu życia. Nie muszę dodawać, że świat, w którym żyje taki osobnik, to jedna wielka iluzja.

W przedświątecznym czasie, kiedy przez galerie handlowe będą przewijać się tłumy, a między tymi tłumami i Wy, nie dajcie się zwariować. Szukajcie tylko tego, co jest naprawdę potrzebne. Nie dajcie sobie wmówić, że nie jesteście modni, eleganccy, i „trendy” (cokolwiek to w ogóle znaczy), jeśli nie ubieracie się w markowe ciuchy i nie spędzacie swojego wolnego czasu na spacerze przez kolejne poziomy galerii. Bo spacer taki prowadzi donikąd.




8 komentarzy:

  1. Yay! :)

    A tak swoją drogą, to tak jak centrów handlowych nie znoszę, tak uwielbiam w nich jedną rzecz: nieraz można trafić naprawdę fantastyczne promocje/wyprzedaże, np. przewodnik National Geographic za... 10 zł zamiast 50 :D

    Ale ogólnie zgadzam się z Adasiem - nie ma co dać się zwariować.

    OdpowiedzUsuń
  2. "delektować się smakiem zapiekanki na Kazimierzu"...
    o tak ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tekst genialny, tylko szkoda, że taki prawdziwy, z każdym dniem prawdziwszy - niestety:(

    OdpowiedzUsuń
  4. myślę sobie,że 'galeryzacja' jest kwestią braku czytelnych alternatyw(gdzież spacerki,Adasiu,jak zimno takie!:P)-a może raczeniej pewnej fatygi,jakiej one wymagają. ludzie są zmęczeni pracą(niektórzy) lub po prostu leniwi(pozostali) i imają się najprostszych rozwiązań czasoprzestrzennych. może należy się cieszyć,że jeszcze w ogóle mają siłę wychodzić z domów?:>

    a tak poza tym,w dalszym ciągu pozostaję wierną fanką Adasiowego stylu pisania i czekam na drukowane publikacje!

    OdpowiedzUsuń
  5. bo moda sluzy do tego, zeby smiecie sprzedawac tumanom za drogie pieniadze

    OdpowiedzUsuń
  6. Maju! Faktycznie, co oknem zimno i duje, co nie zachęca do spacerów na świeżym powietrzu. Ale z drugiej strony, latem też jakoś ciężko zauważyć pustki w galeriach. Czy lepiej spędzać wolny czas w galerii czy w domu przed telewizorem? To pytanie otwarte.

    Dziękuję za dobre słowo, do druku jednakże póki co, nie tworzę, wyłączywszy tylko ciężkie, nie dające się tu zamieszczać artykuły.

    OdpowiedzUsuń
  7. co do architektury galerii handlowych, to polecam przyjrzeć się jednej z najciekawszych (pod względem budynku, bo sklepy jak wszędzie) - https://www.google.com/search?q=pozna%C5%84+galeria&oe=utf-8&rls=org.mozilla:pl:official&client=firefox-a&um=1&ie=UTF-8&hl=en&tbm=isch&source=og&sa=N&tab=wi&ei=-YjsTvzyKab64QSx0PCZCQ&biw=1468&bih=682&sei=AInsTpWVIJCL4gSm8-2SDQ#um=1&hl=en&client=firefox-a&rls=org.mozilla:pl%3Aofficial&tbm=isch&sa=1&q=pozna%C5%84+browar&pbx=1&oq=pozna%C5%84+browar&aq=f&aqi=&aql=&gs_sm=e&gs_upl=237l1315l0l1759l8l3l0l0l0l0l0l0ll0l0&bav=on.2,or.r_gc.r_pw.,cf.osb&fp=b1e1a2e8b115f50e&biw=1468&bih=682

    OdpowiedzUsuń
  8. Stary Browar ? - chyba mało widziałaś.

    OdpowiedzUsuń