czwartek, 3 lutego 2011

O cyberprzestępstwach, tudzież innych cyberchucpach.


Będzie grzmiąco i moralizatorsko, ale ostatnio wyczytałem na jakiejś mądrej stronie, że moje imię oznacza "tego, który osądza", więc niechaj i tak będzie. Zresztą, zainspirowały mnie wydarzenia, które miały miejsce na tym o to blogu i czuję się zobowiązany do przyjęcia cyber-wyzwania.

Otóż, mniej więcej 4 lata temu, w błogich jeszcze czasach liceum, doznałem olśnienia, natchnienia, uderzyłem się czymś ciężkim w głowę - niech każdy nazwie sobie to jak chce - nie było to uczucie przyjemne. Ba! Było wręcz niewygodne, palące i "wewnętrznie upierdliwe". Pierwszy raz w życiu (nie licząc pewnego zajścia po koncercie, kiedy to na piękne oczy sześciolatka, wyłudziłem drewnianą biedronkę, która sprzedawana była na cele dobroczynne) poczułem się oszustem i złodziejem. Uświadomiłem sobie, że te 50 GB muzyki (do dzisiaj doszedłbym już pewnie do terabajta), która spokojnie spoczywa na tzw. dysku "D:" mi nie przysługuje. Nie należy mi się. Ukradłem ją. Każde moje ściągnięcie kolejnego torrenta, było jak wejście do Empiku i wyniesienie płyty pod kurtką. Tyle, że bardziej tchórzliwe, bo w ukryciu, i (do czasu) nie poruszające sumienia, bo przecież "tak się robi" i od kiedy internet na to pozwolił "zawsze tak było". Tradycja rzecz święta, ale uczciwość jeszcze świętsza. Po ponad roku zmagań, stopniowego i bolesnego usuwania kolejnych folderów, (poczynając oczywiście od tych "mniej ulubionych") cybernetycznego efektu jo-jo i spazmatycznych konwulsji(?) przy wyrzucaniu ostatnich, najukochańszych piosenek, bolesny proces odpiracania dobiegł końca. Ulga? Naaa pewnoo... To fakt, że przez ostatnie 4 lata przemysł muzyczny się na mnie wzbogacił(ostatecznie - ma do tego prawo), do dzisiaj nie udało mi się zdobyć ulubionych płyt(za drogie, niedostępne), a oryginały wcale nie brzmią specjalnie lepiej niż piraty, ale... przynajmniej ze spokojnym sumieniem mogę przeglądać płyty w Empiku. Sami oceńcie czy warto.

Grzmiący Michał.

P.S. Anty-piractwo, poza tym, że wysoce moralne, jest także przyjazne środowisku. Stosy płyt, które Wam(?) pozostaną można przerobić, np. na olśniewającą kulę dyskotekową, albo użyć jako aureoli podczas strojenia szopki bożonarodzeniowej (za rok, akurat zdążycie).
P.P.S.[dla Katoli] Jak na razie jedyną osobą, którą udało mi się przekonać, był mój kolega ateista i audiofil (sic!). Po zaciętych bojach pozbył się ok. 200 GB, wyjątkowej, pięknie uporządkowanej, najwyższych lotów muzyki. Wstyd i hańba! :)
P.P.P.S. Wcale, że nie narzucam Wam mojego zdania, a żeby to udowodnić, zapraszam do dyskusji w komentarzach.

30 komentarzy:

  1. będzie nudno: popieram całkowicie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Uważam, że się całkowicie mylisz.

    Pozdrawiam ozięble,
    KW

    OdpowiedzUsuń
  3. tak, właśnie tak się prowadzi dyskusje :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj oj Michał nie doceniasz swojej siły oddziaływania: kiedy mi o tym mówiłeś postanowiłam skasować całą swoją nielegalną muzykę z komputera:) choć w zasadzie to nie jest nielegalne, może raczej wątpliwe moralnie. Choć i tak nie porównałabym tego z wynoszeniem płyty z empiku, przepraszam Cię bardzo ale uważam że to bardzo tani i nietrafiony chwyt amerykańskich zwalczaczy piractwa filmowego:)

    OdpowiedzUsuń
  5. To ja dorzucę swoje 3 grosze, bo... mam tak samo jak Michał :) Tyle, że u mnie proces rozpoczął się jakoś +/- rok temu. Ot, postanowiłem, że piratów nie słucham i od tamtego dnia polegam tylko na swojej płytotece (ciągle rozszerzanej) oraz... Jamendo! :D Bardzo polecam - spokojne sumienie jest bezcenne :)

    I Jamendo też polecam, oczywiście. To jest serwis, w którym publikują swoją muzykę artyści niezależni - zupełnie bezpłatnie, na wolnej licencji Creative Commons. Kilka perełek już tam znalazłem (Allison Crowe, Kendra Springer czy No,Really), a ciągle szukam nowych :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O, właśnie Dominika.
    Michał całkowicie się myli...

    I żeby nie było wątpliwości:D :
    primo - mnie sumienie nie mówi, że to coś niewłaściwego
    secundo - muzyki słucham najczęściej przez jutuba
    tertio - jak już ściągam, to w ciągu kilku miesięcy wywalam (z nudów), a moja "kolekcja" zajmuje około 1GB, rzadko przekracza więcej

    A co do P.P.S - katole są najbardziej wygodnymi osobnikami pod względem moralnym, nie przejmują się zbytnio, skoro osądzać nie wolno i wszystko im będzie wybaczone, a wszyscy do nieba pójdą, prawda...:)?

    OdpowiedzUsuń
  7. was jest więcej, to też poprę:D
    Ale filmów nie oddam!
    Generalnie to u nas można posiadać i ściągać dla użytku własnego (więc nie można uploadować/pobierać z torrentów - bo to udostępnia automatycznie).
    A skoro prawo pozwala posiadać, to artysta/wytwórnia/dystrybutor działając w takim systemie też się zgadzają.
    Ps. Karol - kocham Twoje komentarze:D

    OdpowiedzUsuń
  8. od kiedy to sumienie nie jest podatne na dobre/złe wskazówki co do tego co ma mówić?;) innymi słowy - że komuś sumienie nie mówi że coś jest złe, nie znaczy z konieczności, że to nie jest złe;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Odwołuję się do kolegi Michała, który powołał się wszak na osądzające poczucia i grzmiące sumienie!

    Poza tym uważam, za moim kolegą z liceum, że prawda jest wtedy, gdy się rymuje (Liryczna Koncepcja Prawdy)!

    OdpowiedzUsuń
  10. no proszę Was... Może jestem ignorantem ale chyba są większe grzechy na tym świecie... Moja skrucha i kasowanie bezcennych (bo jakże emocjonalnie ze mną związanych) przebojów świata nie naprawi, wytwórniom i niebiednym przecież artystom też specjalnie życia nie zmieni. To nie kradzież. To przystosowanie do warunków środowiska, żyjemy przeto w concrete jungle. ;]

    OdpowiedzUsuń
  11. Jasne, że są luki w prawie, ale to chyba nie przeszkadza być ponad prawem - w tym mniej wygodnym sensie. Poza tym kierowałem się zasadą "Nie czyń drugiemu co tobie niemiłe", więc nawet jeśli takie luki istnieją, to nie możemy być po prostu...uczciwi? To aż tak nudne? Płyty może nigdy nie wydam, ale jeśli np. zdarzyłaby mi się książka...nie chciałbym, żeby 70% zysku przepadło dlatego, że tak się żyje i wszyscy tak robią. I nie uważam piractwa za największy grzech na świecie, to chyba jasne. Ale nie przestanę go nazywać kradzieżą, nawet jeśli jest mała(chociaż podział na małe i duże wydaje mi się tu śmieszny, przynajmniej z punktu widzenia tego który kradnie. Jak biorę coś za co nie zapłaciłem, a nie jest to darmowe to kradnę. No, jest tak czy tak nie jest?:P .
    ana, śmieszny przykład - jeśli jutro podwędzę Ci chusteczki z torebki to zubożejesz? Za przeproszeniem, pierdoła,kosztują złotówkę, ale jakoś nie wydaje mi się, żeby wszyscy tak robili. Pytanie czemu? Bo chusteczki nie są wirtualne i ktoś by mógł zauważyć? I też byłem bardzo emocjonalnie związany z niektórymi kawałkami :/

    Nie chodzi o popadanie w faryzeizm, ale czemu nie mielibyśmy zacząć od małych spraw? Po Waszym odzewie widać, że moje poglądy są na tyle niepopularne, że nawet w środowisku chrześcijańskim prawie czuję się zażenowany, że w ogóle o tym piszę.


    P.S. Dominika - specjalnie pisałem z mojego punktu widzenia :) Wynoszenie płyt nie miało być tanim chwytem, po prostu tak mi się to zwizualizowało. Chociaż tym porównaniem trochę mnie obraziłaś :P

    OdpowiedzUsuń
  12. A na Jamendo jest świetna elektronika brazylijska (np. Axial), polecam :D

    OdpowiedzUsuń
  13. A pożyczyłbyś mi płytę jakąś, czy wypożyczanie własności intelektualnej też się kłóci z Twoją moralnością?
    W zasadzie to z punktu widzenia artysty szkoda przy ściągnięciu sobie przeze mnie filmu (i wyrzuceniu go po miesiącu) jest równa szkodzie przy jego wypożyczeniu od Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Z tego co wiem (jeśli się mylę to poprawcie) mogę legalnie użyczać(nie pożyczać), płytę za którą już zapłaciłem. Jasne, że dzięki temu Ty już sobie takiej płyty nie kupisz, ale z równym prawdopodobieństwem może Ci się spodobać i kupisz ją (tak, naprawdę czasem tak się dzieje:). Więc, tak, o ile byś nie zgrał zawartości płyty na twardziela, to pożyczyłbym. Myślę, że skoro tak działa prawo, to dopiero od tego momentu artysta musi zaakceptować system.

    Trochę z innej beczki: http://www.microsoft.com/poland/piratnie/faq/faq33.mspx - jasne, że może się wydawać przesadzone, rozdmuchanie i w ogóle fuj ale i tak uświadamia (mi też) pewne mechanizmy.

    OdpowiedzUsuń
  15. No i może działać to w takim samym stopniu przy ściągnięciu: Ściągnę "Milczenie Owiec", spodoba mi się, kupię i będę do niego wracał. Ściągnę z neta "Złotą kolekcję Kaczmarskiego", spodoba mi się to kupię Małą Arkę Noego...

    Skoro:
    -prawo pozwala mi posiadać dla użytku własnego i
    -Artyście nie przynosi to większych strat, niż wypożyczenie od kolegi,
    to wg mnie logicznie mam wybór:
    -ściągam i pożyczam bo to i to legalne, ALBO
    -nie ściągam i nie pożyczam bo byłoby to ze szkodą dla artysty (a nie rób drugiemu...)

    OdpowiedzUsuń
  16. A ja się twardo trzymam podanej niżej ustawy (komentarz pod spodem z mateusza peel, bo tam kiedyś taka dyskusja była) i muzyki ani filmów z internetu nie ściągam, jeno(t) pożyczam (od kogoś bądź komuś) i zgrywam co nieco ;)Dominiko prawniczko, tłumacz co trudniejsze fragmenty (:

    "Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z 1994 r. stanowi, że „bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego.” Ustawa określa też, że „zakres własnego użytku osobistego obejmuje krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego.” [art. 23]

    Trzeba jednak podkreślić, że wykluczone jest w takim wypadku publiczne korzystanie z utworu – skopiowanie płyty będzie dopuszczalne tylko jeżeli przegrane utwory mają być odtwarzane w domu, czy wśród znajomych, a nie na przykład na wernisażu, na który może przyjść każda osoba z ulicy. Trzeba też zwrócić uwagę na wymóg, aby wykorzystanie utworu było nieodpłatne – jeżeli zatem nasz znajomy pożyczając nam kasetę do przegrania chce od nas pieniędzy, to niestety takie wykorzystanie utworu będzie już nielegalne.

    A zatem, skopiowanie płyty bez zgody twórcy będzie dopuszczalne pod dwoma warunkami:
    1) gdy utwór jest kopiowany w ramach jakiegoś stosunku osobistego (także towarzyskiego)
    2) gdy utwór jest wykorzystywany wyłącznie do celów osobistych"

    OdpowiedzUsuń
  17. ja będę dalej Karolu twarda i powiem, że "zwykłemu" złodziejowi też sumienie nie mówi że źle czyni;) (abstrahuję tutaj od oceny tej wersji kradzieży czy też "kradzieży" o której tu jest mowa)

    a liryczna koncepcja prawdy ciekawa.. ciekawa jestem tylko jak się ją stosuje:P

    OdpowiedzUsuń
  18. Liryczna koncepcja prawdy? Stosowana do wszystkich sądów i przekonań
    - jak mówisz rymując
    to wcale nie w oczy kłując
    mówisz prawdę czystą jak łza
    i myśl zgodną z rzeczywistością
    tra-la-la...

    Po tym wszystkim łatwo zauważyć ile procent posta Michała stanowią zdania fałszywe!

    K.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  20. Mój drogi,

    i pomyśleć, że powstrzymywałem się ze wszystkich sił od napisania sonetu. Wiesz, że dużo mnie kosztował wybór "neutralnego" tematu...

    Trochę ludzkiej wyrozumiałości,
    bo Ci w domu połamię kości,
    jeśli nie wiesz która pierwsza Ci strzeli,
    ubezpiecz stan swych piszczeli.

    Potrafię? Potrafię.

    M.

    OdpowiedzUsuń
  21. 'moi mili!
    po co waśnie
    po co wasze swary głupie?
    -wnet i tak zginiemy w Z.(N).U.P-ie*'
    *Zakład dla(Niewspółcześnie)Umoralniających Populację

    (podpiszę,że z Brzechwy użyczone,choć zmieniłam więcy niż wymagane 5%;))

    OdpowiedzUsuń
  22. btw,czy zauważyliście,że pod postami Michała zawsze rozpętuje się burza;)?-ma chłopak łeb do promocji swojej(przyszłej)książki;)!

    OdpowiedzUsuń
  23. Koncept ten powstał w Karola głowie,
    Że tylko w rymie prawdę wypowie.
    Zasadę nową wprowadzić czas,
    by się z dyskusją odciąć od mas.

    Teraz ten dyskurs o komputerach,
    draństwie, złodziejstwie - takich bajerach,
    nowego całkiem sensu nabiera.
    Ta nierzeczowa dotąd afera:
    "-Mam muzy giga!", "-a ja 5 terra!"
    "-Wyrzućcie wszystko, jasna cholera!"
    Cichnie, gdy Karol w dialog się wdziera.
    Odtąd nastanie pokoju era.

    OdpowiedzUsuń
  24. hmmm...

    mnie wpadło coś do głowy (nie będę rymować, bo te zdania i tak by nie miały wartości logicznej 0/1;))

    załóż Michale antykwariat tylko z płytami (odchodzi argument, że płyty za drogie) i poinformuj o nim ludzi na wszelkie możliwe sposoby (odejdzie argument "nie wiedziałem")

    po słowach "jest źle" - powinny nastąpić "zrobię coś, to będzie lepiej"

    ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Ada, antykwariat z płytami to świetna sprawa, tylko trochę ciężko, żeby na siebie zarobił, wiesz? :P Był taki komis z płytami na Karmelickiej (charakterystyczny żółty trabant zaparkowany przed nim), ale niedawno się zlikwidował. A szkoda, bo kupiłem tam kilka krążków, w tym jedną perełkę praktycznie niedostępną w Polsce za... 6 zł :D

    Szukać tanich, używanych płyt warto też na Allegro - nieraz trafiają się po naprawdę niskich cenach. Oprócz tego jeszcze Music Corner czy Empiki i inne Saturny, gdzie warto zajrzeć, bo czasem mają jakieś fajne przeceny.

    No i oczywiście wspomniane wcześniej Jamendo :)

    Generalnie da się żyć słuchając tylko legalnej muzyki :) W 100% popieram Michała!

    OdpowiedzUsuń
  26. e tam zarobić - to by robił dla idei, a zarabiał na książkach. da się? da się:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Mój post jest trochę dygresyjny.
    Miguelu! Twój wiersz złamał mi serce.

    zerknij jeszcze jaki mamy utalentowany pod tym względem region : http://browar994.wrzuta.pl/audio/1X9X7zN2Dap/michal_iwanecki-_animator

    i tak po bratersku dodam, że nie przejmuj się, bo: " yno sie sztic roztopyrczają i wadzą"
    ;-)

    OdpowiedzUsuń
  28. Mało wśród nas radykałów...ale takie wyzwania podejmują tylko twardziele - Kto się poczuwa??:)

    OdpowiedzUsuń
  29. A gdzie rzeczywistość?
    Dzisiejszy świat jest okrutny Michale!
    Myślę ,że mało kto się przejmuje 'wynoszeniem płyt z empiku'.( Mało kto,bo jak się okazuje jest jednak taki ktoś - Ty )
    I choćbyś prowadził ze mną nie wiadomo jak długie dyskusje, nie skasowałabym żadnej z moich pirackich piosenek.

    Walka z wiatrakami.

    OdpowiedzUsuń
  30. A cóż złego w Don Kichocie? Choć jak dla mnie Michał nim nie jest, po prostu mówi coś niepopularnego i trudnego, ale robi to raczej w wyważony i godny naśladowania sposób, bez upiększania lub nawracania ogniem i mieczem nazywa rzeczy po imieniu. Ja sam też nie jestem czysty w tych kwestiach i wcale nie łatwo mi być tak bezkompromisowo uczciwą osobą, ale wolę słuchać trudnej prawdy, która ode mnie wymaga, niż godzić się na ogólną słabość.

    OdpowiedzUsuń